poniedziałek, 18 lutego 2013

Część pierwsza

Witam! Tak wypadało by się przywitać w pierwszym poście. Wiec jestem Robles. Nowa wśród opowiadań o One Direction oraz dość młoda jeżeli chodzi o directionerkę, natomiast wcale nie taka młoda jeżeli chodzi o mój prawdziwy wiek...ale na razie nie chce nic więcej zdradzać. Przed pierwszym rozdziałem chciałabym napisać też kilka słów odnośnie opowiadania. Oczywiście jest fikcyjne i stworzone wyłącznie w mojej głowie. Kilka rozdziałów jest już napisanych i czeka na publikacje. Następne rozdziały tworzą się w głowie, ponieważ mam wiele pomysłów i wątków należy tylko wpleść je w to co już udało mi się uwiecznić w Wordzie. Pewne fakty o chłopakach mogą być zmienione na potrzeby opowiadania, mówię o tym teraz, żeby później nie było, że jestem niedoinformowana chociaż nie wykluczam, że tak tez może być ponieważ dopiero "zapoznaje się" z naszymi ulubieńcami. Mam nadzieję, że przyjmiecie mnie i moje opowiadanie z otwartymi ramionami oraz, że pojawi się tu kilka osób, które będą chciały wypowiedzieć się na temat mojej "twórczości". Wiec jeżeli tu jesteś, czytasz to co teraz pisze i masz zamiar przeczytać pierwszy rozdział proszę napisz w komentarzu swoją opinię.
Jeżeli chodzi o sam blog to ciągle pracuje nad jego wyglądem i mam nadzieje, że dam rade w końcu coś tutaj ogarnąć, a mam małe problemy ponieważ od mojego ostatniego pisanego opowiadania i blogowania minęły 4 lata...

***


Lato w Londynie w tym roku było wyjątkowo ciepłe. Promienie słońca wdzierały się przez okno i nieznośnie raziły w oczy, które natychmiast otworzyłam. Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Zastanawiałam się nad swoim życiem. Lubiłam myśleć o tym co wydarzyło się przez te prawie 20 lat mojego życia, co osiągnęłam i co jeszcze przede mną. Przede wszystkim kolejny rok studiów na wydziale sztuki i projektowania ubioru, ale o tym na razie zapomnijmy. Trwają wakacje. Pełny słońca lipiec. Rodzina? Mama, ojczym i moja jedenastoletnia siostra, jednak mamy różnych ojców. Mój zmarł kiedy byłam dzieckiem, a ojciec Kate jest moim ojczymem. Chłopak? Brak, ale nie ubolewam nad tym. Jeszcze przyjdzie na to czas. Przyjaciele? Trafniejsze określenie to kilka znajomych z uczelni. Przyjaciół nigdy nie miałam, nawet jednej najlepszej przyjaciółki. Tym bardziej tu w Anglii, gdzie mnie Polkę traktują inaczej niż innych Angielskich rówieśników. Wydaje mi się, że przyjaciel to duże słowo i naprawdę trzeba na nie zasłużyć. Coś więcej? Nie wiem, chyba jestem szczęśliwa…Co ja bredzę! Moje życie to porażka! Jedyny pozytyw to te studia, przynajmniej uczę się tego co lubię…
Przeciągnęłam się leniwie i usiadłam na krawędzi metalowego łóżka. Jeszcze raz spojrzałam w stronę okna. To błękitne niebo i śpiew ptaków na zewnątrz prowokował do spaceru. Nie, jestem zbyt leniwa. Mała przekąska w ciągu dnia będzie lepszym pomysłem. Wstałam wiec i skierowałam się w stronę drzwi. Zeszłam po schodach do kuchni. Mama stała przy kuchence i odcedzała makaron do spaghetti.
- Zjesz?- zapytała patrząc jak wyciągam sok pomarańczowy z lodówki.
- Chętnie- odpowiedziałam wlewając płyn do szklanki. Odsunęłam krzesło i siadłam przy dużym dębowym stole. Rodzicielka wyjęła talerze, ale nakładanie makaronu przerwał dźwięk jej komórki.
- Dokończ, muszę odebrać, to z pracy. Halo?…- odwróciła się i wyszła z kuchni z przystawionym telefonem do ucha. Nałożyłam więc makaron na talerze, polałam sosem i ponownie usiadłam do stołu nawijając danie na widelec. Po kilku chwilach wróciła moja matka.
- Cholera- przeklęła cicho pod nosem,
- Coś się stało?- zapytałam z nadzieją, że nic złego. Wzięła swój talerz i siadła naprzeciwko. Chwile wpatrywała się we mnie.
- Wiem, że pewnie miałaś inne plany, ale chyba będziesz musiała jutro pójść na ten koncert z Kate. Jutro muszę być w wydawnictwie. Mają jakieś problemy. Ten facet którego książkę mamy wydać robi problemy, nie chce usunąć pewnych fragmentów, muszę z nim osobiście porozmawiać to bardzo duża szansa dla wydawnictwa, dużo możemy na tym zarobić, z resztą nie ważne. W każdym razie muszę tam jutro być, a razem z Tomem obiecaliśmy małej ten koncert na urodziny, miałam z nią jechać, a w takim wypadku nie puszcze jej samej.-spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. I co miałam niby zrobić? Nie zgodzić się? Przecież i tak nie miałam planów, ale z drugiej strony mam iść na koncert gdzie średnia wieku to 13 lat? Nie uśmiechało mi się to.
- Dobra pójdę- odpowiedziałam zawijając na widelec kolejną porcje spaghetti. Kate była przecież moją siostrą, o wiele młodsza, ale pewnie ten koncert to było jej wielkie marzenie. Poza tym widziałam ile plakatów ma w pokoju.
- Julka dziękuję ci bardzo!- mama uśmiechnęła się od ucha do ucha i zaczęła zajadać się swoją porcją.
Po skończeniu jedzenia postanowiłam przejść się na spacer. Zasznurowałam bordowe vansy i założyłam rozpinaną bluzę w tym samym kolorze. Pomyślałam, że się przyda bo na dworze robiło się już troszkę chłodniej. Przechadzając się po pobliskim parku znów rozmyślałam o moim życiu. Kopnęłam kamyk leżący przede mną i zapięłam do połowy suwak bluzy. Zaczął wiać chłodny wiatr, a słońce którego promyki wdzierały się jeszcze niedawno przez okno zaszło za pojawiające się chmury. Postanowiłam usiąść na chwile na ławce jednak zanim to zrobiłam przede mną ukazał się dość duży bilbord przedstawiający pięciu chłopaków. Na moje oko mieli po 18 lat. W sumie wyglądali całkiem Ok. Jeden blondyn, drugi z burzą loków, trzeci w koszulce w paski, czwarty ostrzyżony dość krótko w porównaniu do pozostałych i piąty o czarnych włosach z grzywką uniesioną do góry. „Koncert One Direction”- tak głosił napis na plakacie. Data, miejsce i godzina się zgadzały. Jutro tam będę. Razem z moją młodszą siostrą. Obok mnie zatrzymały się dwie dziewczynki.
- Popatrz! One Direction! Już jutro ich zobaczymy, może uda nam się z nimi porozmawiać!- krzyczała jedna do drugiej patrząc na plakat. Jeszcze chwile piszczały z zadowolenia, ale gdy zauważyły, że przyglądam się im z lekkim zdezorientowaniem natychmiast przestały. Jedna z nich pociągnęła drugą za rękaw i oddaliły się w głąb parku. Jeszcze raz zerknęłam na plakat i nie mogłam zrozumieć dlaczego większość dziewczyn tak ich uwielbia. Przecież byli zespołem jakich wiele. Nie to, że ich nie lubiłam. Po prostu nie miałam o nich zdania. Nigdy nie słuchałam żadnej z piosenek. No może czasem gdy przechodziłam obok pokoju Kate byłam zmuszona usłyszeć coś z ich repertuaru, ale nigdy się nie wsłuchiwałam. Jutro będę miała okazje.

4 komentarze:

  1. tu też się ciekawie zapowiada.:D Jestem baardzo ciekawa jak opiszesz ich pierwsze spotkanie :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak na razie nie jest źle :)

    OdpowiedzUsuń
  3. http://rock-me-directionerka-forever.blogspot.com/
    zapraszam na cd ;)

    OdpowiedzUsuń