sobota, 8 czerwca 2013

Część trzynasta

Dzisiejszy dzień był wyjątkowo paskudny. Od rana lał deszcz. Po ulicach płynęła woda i ostatnią rzeczą jaką chciałabym zrobić to wyjść na zewnątrz. Leżałam więc na kanapie w salonie i oglądałam wszystko co popadnie w telewizji. Tak miałam spędzić wczorajszy wieczór, ale skoro nie dałam rady to czemu nie przełożyć tego na dziś?  Postanowiłam na razie odpuścić temat praktyk. Poza tym rano rozmawiałam z mamą i podobnie jak Lisa stwierdziła, że mam jeszcze sporo czasu i na pewno coś znajdę. Komedię, którą właśnie oglądałam przerwały reklamy. To był odpowiedni czas żeby wstać i zagotować wodę na kolejny kubek herbaty. Tak herbata. Byłam od niej uzależniona i mogłabym ją pić cały czas.
Po kilku minutach wolnym krokiem wróciłam do salonu z wielkim kubkiem gorącego napoju. Siadając ponownie na kanapie zauważyłam leżący na niej telefon. Musiał mi wypaść z kieszeni bluzy gdy wstawałam. Sięgnęłam po niego i odruchowo nacisnęłam jeden z klawiszy sprawdzając czy nikt nie chciał się ze mną skontaktować. Ku mojemu zdziwieniu na wyświetlaczu pojawiło się nieodebrane połączenie. Nie spodziewając się dziś żadnych telefonów sprawdziłam kto dodzwonił. Po kliknięciu w połączenie wyświetlił się numer i nazwa osoby- Louis. Ze zdziwieniem wpatrywałam się w to połączenie. Na początku myślałam, że mój telefon musiał się pomylić i pewnie wyświetla połączenie z wczoraj bo niby co Lou mógłby ode mnie chcieć? Jednak data zgadzała się z dzisiejszym dniem.

„Dzwoniłeś do mnie?” 

Napisałam mu krótkiego smsa i czekałam na odpowiedź. Przyszła po chwili.

„Możemy się spotkać za 20 minut tam gdzie wczoraj? Mam ważną sprawę”


Nie miałam pojęcia co to za ważna sprawa, ale chyba Lou nie dzwoniłby do mnie i nie chciałby się spotkać gdyby to była jakaś błahostka. Odpisałam mu jeszcze krótsze „ok” i westchnęłam ciężko. Kolejny wieczór sam na sam z telewizją i dresem został mi odebrany. Wzięłam jeszcze szybki łyk herbaty, która poparzyła mi odrobinę język i ruszyłam w stronę pokoju, żeby się przebrać.
Chociaż zabrałam z domu największy parasol jaki miałam itak nie byłam zadowolona, że muszę chodzić pośród deszczu. Moje vansy po woli przemakały gdy wchodziłam w niewielkie kałuże, których niestety nie dało się ominąć bo woda była wszędzie. Byłam zła na Louisa, że zamiast siedzieć pod kocem muszę męczyć się w tą okropna pogodę odszukując go w parku. Oby ta sprawa była naprawdę ważna.
Zanim doszłam do ławki, na której wczoraj długo siedzieliśmy i rozmawialiśmy z daleka widziałam, że chłopak już czeka. Uśmiechnęłam się do siebie i przyśpieszyłam kroku. Lou był odwrócony tyłem więc nie mógł mnie dostrzec. Na głowę miał naciągnięty kaptur ciemnej bluzy.
- Nie masz w domu parasola?- zawołałam gdy byłam już dość blisko. Natychmiast się obrócił i ujrzałam rząd białych zębów, które pokazał mi w uśmiechu.
- Miałem nadzieje, że ty przyniesiesz- odpowiedział. Podeszłam najbliżej jak mogłam. Podniosłam parasol do góry, żeby Lou mógł się pod nim zmieścić. Chłopak natychmiast schronił się od deszczu. W tej samej chwili ściągnął kaptur i przeczesał dłonią włosy ustawiając grzywkę pionowo do góry.
- Jaka to sprawa?- zapytałam od razu. Nie chciałam marznąc na dworze więc wolałam załatwić wszystko bardzo szybko.
- Wczoraj gdy wróciłem do domu zadzwoniłem od razu do naszego managera. Szczęście w nieszczęściu jedna z dziewczyn, która zawsze pomagała naszej stylistce z ciuchami zachorowała i nie może jechać.
- Nie rozumiem po co mi o tym mówisz- przerwałam mu i wpatrywałam się w niego pytająco.
- Daj mi skończyć. Więc ta dziewczyna nie może jechać, potrzeba kogoś innego, a skoro ty starasz się o praktyki bez problemu będziesz mogła je zrobić u boku naszej stylistki. Podpisze ci wszystko co potrzeba- Louis kolejny raz wyszczerzył zęby, a ja zaczęłam się śmiać.
- Chyba sobie żartujesz. Ja mam jechać z wami w trasę? Dobre sobie…
- To nie jest żart. Wszystko ustaliłem z managerem. Było trudno, nawet bardzo więc zgódź się- chłopak spoważniał, a do mnie nie dochodziło co on właściwie mówi. Cały czas się z niego śmiałam.
- To naprawdę dziwny pomysł…- pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Dlaczego dziwny? Julia szukasz praktyk więc chce ci pomóc- Louis patrzył na mnie przyjaźnie.
- Dlaczego chcesz mi pomagać?- spoważniałam.
- To chyba proste. Polubiłem cię, a jeśli mogę pomóc to dlaczego mam tego nie robić?- wzruszył ramionami i ciągle się we mnie wpatrywał- to jak będzie?- dodał po chwili.
- A co na to reszta chłopaków?- zapytałam niepewnie.
- Zgodzili się pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Chcą cię poznać. Dlatego chodź za mną. Niedaleko zaparkowałem samochód. Jeździmy.
- Co?- wykrztusiłam.- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Ja nawet nie wiem czy się na to wszystko zgadzam!- zaprotestowałam gdy Lou zaczął iść przed siebie ciągnąc mnie lekko za ramię.
- Ok. Zrobimy tak. Teraz pojeździmy do chłopaków. Poznasz ich, a jutro zdecydujesz czy się zgadzasz na to co ci proponuje ok?- przystanął na chwile i opowiedział mi o swoim pomyśle.
- Mam inne wyjście?- zapytałam jednak wiedziałam jaka będzie odpowiedź.
- Nie- Louis się roześmiał i ponownie pociągnął mnie w stronę samochodu. Poddałam się. Itak nie miałam szans na wygranie z nim. Poza tym co miałam do stracenia?
Przez całą drogę brunet opowiadał mi o chłopakach. Zapewniał mnie, że na pewno ich polubię, a oni polubią mnie. Byłam trochę sceptycznie nastawiona, ale z drugiej strony nawet się cieszyłam. Szczerze mówiąc mało słuchałam Louisa. Rozmyślałam o tym co mi zaproponował. Wyjazd z nimi w trasę i zrobienie praktyk z ich stylistką. Brzmiało co najmniej genialnie i pewnie wszystkie moje znajome z uczelni by mi zazdrościły i kompletnie by nie wiedziały nad czym ja się w ogóle zastanawiałam, ale mimo wszystko czułam, że to jest jakieś dziwne i nie powinnam się na to zgadzać. Nie wiedziałam tak naprawdę co sądzi o tym ich manager, cały sztab ludzi który z nimi pracuje no i reszta chłopaków. Nawet ich nie znałam i chyba ich najbardziej się bałam. Chociaż Lou zapewniał mnie, że są bardzo przyjaźni mój brzuch ściskał się ze zdenerwowania gdy byliśmy już coraz bliżej. Czułam się jak bym jechała na pierwsze spotkanie z rodzicami mojego chłopaka. W sumie nigdy takiego wydarzenia nie przeżyłam, ale stwierdziłam, że na pewno tak samo wtedy człowiek się czuje. Moje ręce pociły się okropnie gdy Lou zapowiedział, że jeszcze chwila i będziemy na miejscu. Starałam się myśleć o tym jak najbardziej spokojnie. Jednak spotkanie się za chwile z czterema obcymi i równie sławnymi chłopakami jak Louis było przerażające. Owszem byłam niesamowitą szczęściarą, ale skoro poznałam już jednego z nich i moje życie toczyło się teraz z ogromną prędkością i totalnie niezaplanowanymi zdarzeniami to co będzie gdy pomnożymy razy cztery? Istna bomba! Do końca nie wiedziałam czy tego właśnie chce. Może lepiej będzie jeśli zrezygnuje teraz? Po co się w to pakować? Dobrze mi było z moim nudnym życiem. Jednak nagle odezwał się cichy głos w mojej głowie.  „A czy teraz jest gorzej?” Nie. Nie jest gorzej… W sumie jest nawet lepiej…Na razie nie stało się nic złego. Same pozytywy więc po co się przejmować? Z takim nastawieniem pokonałam ostatnie metry drogi. Rozluźniłam się i odetchnęłam kilka razy głęboko gdy Louis zaparkował samochód oznajmiając, że dotarliśmy. Kilka kolejnych wdechów i pchnęłam drzwi samochodu. Otworzyły się bez problemu. Louis z uśmiechem wysiadł i przebiegł dokoła samochodu żeby znaleźć się po stronie moich drzwi. Jak gentleman podał mi rękę żebym wysiadła. Uśmiechnęłam się do niego.
- Szybko bo zmokniemy!- krzyknął zabawie i trzymając mnie za nadgarstek pobiegliśmy do drzwi wejściowych. Otworzył je i już po chwili znaleźliśmy się w środku. To wszystko stało się tak szybko, że nawet moje serce nie miało czasu szybciej zabić z niepokoju i przestraszenia.
- Mieszkacie razem? -zapytałam przeczesując palcami włosy, które zmokły troszkę od deszczu.
- Tak, ale już nie długo. Nie bój się- odpowiedział mi chłopak i uśmiechnął się dodając mi otuchy. Wydawało mi się, że jestem wyluzowana i spokojna. Najwyraźniej można było odczytać niepokój z mojej twarzy. Bałam się jak chłopaki mnie przyjmą. Podążyłam za Louisem. Przeszliśmy prosto do wielkiego salonu obok schodów prowadzących na górę. Był naprawdę ogromny z wielką kanapą, telewizorem na ścianie, stolikiem i wieloma innymi meblami, które idealnie ze sobą współgrały. Rozglądałam się dookoła próbując obejrzeć wszystko dokładnie jednak Louis szedł dość szybko i tylko rzucałam okiem na to co spotkałam na linii wzroku. Naszym krokom towarzyszyła rozmowa, a raczej kłótnia dwóch chłopaków. Byli w pobliżu, ale nie mogłam ich zobaczyć.
- Zayn zostaw ten ser! Chce zrobić sobie z nim kanapkę!- krzyczał Niall. Poznałam jego głos bo był z charakterystycznym irlandzkim akcentem.
- Ja też chce z nim kanapkę!- odkrzykiwał drugi.
- Ale to ja pierwszy go znalazłem!
- Nieprawda!
- W takim razie żaden z nas nie będzie miał kanapki z serem!- w czasie gdy Niall krzyczał do Zayna weszliśmy do kuchni. Chłopaki nas nie zauważyli. Chwilę się siłowali. Niall chciał zabrać plasterek sera z dłoni Zayna, ale ten dzielnie się bronił. W końcu blondynowi się udało i gdy tylko miał ser w swoich dłoniach szybko wepchnął go do ust.
- To niesprawiedliwe!- odkrzyknął Zayn. Niall odpowiedział mu głośnym śmiechem, ale natychmiast przestał bo zauważył, że stoimy w drzwiach. Szturchnął czarnowłosego łokciem, a ten natychmiast odwrócił się w naszą stronę.
- Nie ładnie tak zachowywać się przy gościach- skarcił ich Louis.
- Cześć, jestem Julia- wykrztusiłam patrząc na chłopaków. Pamiętałam Nialla. Odwoził nas z klubu. Jednak było wtedy dość ciemno oraz byłam nieźle pijana więc dopiero teraz mogłam dokładnie przestudiować jego wygląd.
- My się znamy!- krzyknął blondyn i szeroko się uśmiechnął.
- Tak, miło że pamiętasz- odpowiedział i poczułam, że się czerwienie chociaż całkowicie nie wiedziałam dlaczego.
- Wy może się znacie, ale my nie- usłyszałam głos mulata i natychmiast ujrzałam go naprzeciwko- jestem Zayn- chwycił moją dłoń, podniósł ją do góry i musnął wargami- Lou nie mówił, że jesteś aż tak ładna- ścisnął delikatnie moją dłoń i mrugnął do mnie. Jeżeli chwile temu się byłam lekko zawstydzona to w tym momencie moja twarz miała na sto procent kolor buraka.
- Daj spokój Zayn!- usłyszałam głos Louisa i zobaczyłam, że delikatnie odpycha ode mnie mulata. Niall skomentował wszystko donośnym śmiechem.
- Właśnie robimy kanapki może chcesz?- zapytał blondyn i przyjaźnie się uśmiechnął.
- Lepiej zamówcie pizze, jestem strasznie głodny- nie dał mi dojść do głosu Lou. Rzucił w stronę Nialla swój telefon. Blondyn złapał go zręcznie i zaczął wystukiwać numer.- Pójdę się przebrać, jestem cały mokry. Czuj się jak w domu- dodał puszczając mi oczko i oddalił się w stronę schodów. Nie zdążyłam zaprzeczyć. Patrzyłam jak odchodzi. Świetnie. Dopiero co przyjechaliśmy o on zostawiam mnie samą.
- Daj, odwieszę ci kurtkę. Jest mokra. Louis nie ma za grosz wstydu, powinien zrobić to gdy wchodziliście do mieszkania- Zayn kręcił przecząco głową z ciężkim westchnieniem.
- Och jasne- odpowiedziałam i zdjęłam kurtkę. Mulat z uśmiechem zabrał ją ode mnie i również się oddalił. Zdezorientowana rozglądałam się po kuchni i nie wiedziałam co mam za sobą zrobić.
- Podwójny ser?- zawołał do mnie Niall.
- Jasne- odpowiedziałam, a on się tylko uśmiechnął i wrócił do zamawiania pizzy. Przez tą krótka chwilę nikt się mną nie zajmował więc miałam okazję prześledzić wzrokiem kuchnie. Przeszłam kilka kroków w głąb pomieszczenia i oparłam się o jedną z półek. Kuchnia nie była duża. Taka w sam raz. Białe ściany, wiszące na nich czarne szafki, drewniane blaty i duża czarna lodówka.
- Cholera ile razy mam wam powtarzać żebyście nie zostawiali bokserek na podłodze w łazience!- rozglądanie się po kuchni przerwały kolejne krzyki. Odwróciłam się natychmiast i zobaczyłam wchodzącego z drugiej strony kolejnego członka One Direction. To nie był Harry ponieważ nie miał głowy pełnej loków. Jego włosy były krótko przystrzyżone. Został tylko Liam. Niósł przed sobą dwie pary kolorowych bokserek. Był rozwścieczony. Chyba mnie nie zauważył podszedł do Nialla, który właśnie odkładał telefon na blat i rzucił w niego bielizną.
- Hej!- oburzył się blondyn.
- Nigdy nie nauczycie się po sobie sprzątać?- wydawał się nie wzruszony oburzeniem przyjaciela. Zaśmiałam się cicho przyglądając się tej scenie. Niall wybuchnął śmiechem zbierając bokserki z podłogi.
- I czego się głupio cieszysz!?- warknął na niego Liam, ale chwile później się opanował i podążył wzrokiem za Niallem, który odwrócił się w moją stronę.
- Cześć jestem Julia, ty pewnie Liam- powiedziałam wyciągając przed siebie dłoń. Chłopak minął blondyna i podszedł do mnie. Chciał mi podać dłoń, ale ostatecznie ją cofnął. Zrobiło mi się głupio. Nie chciał się ze mną przywitać?
- Lepiej będzie jak nie będę ci podawał ręki. Te bokserki były używane- wykrzywił wargi z obrzydzenia, a następnie przybliżył się żeby pocałować mnie w policzek. Kolejny raz tego wieczoru się zarumieniłam. - skąd wiedziałaś, że jestem Liam? Louis wspominał, że nie jesteś naszą największą fanką- tym razem wykrzywił wargi i zrobił smutną minę. Roześmiałam się z jego wygłupów. Coraz lepiej się czułam w ich towarzystwie. Louis miał racje. Byli naprawdę przyjaźni i mili.
- Nie masz burzy loków więc nie możesz być Harrym, a resztę już poznałam. Poza tym moja siostra jest waszą największą fanką i ma wiele plakatów więc miej więcej kojarzę który to który- odwiedziłam zgodnie z prawdą.
- Żałuj, że nie widziałaś go kilka miesięcy temu. Takiej burzy loków nawet Hazza by nie dorównał- do kuchni wszedł Zayn.
- Dokładnie!- zaśmiał się Niall z drugiego końca kuchni.
- Nie przesadzajcie, nie było tak źle. Poza tym większość czasu itak chodziłem w wyprostowanych włosach. Właściwie to zastanawiam się czy nie wrócić do takiej fryzury…- Liam zamyślił się przeczesując swoje krótkie włosy dłonią.
- A tak właściwie gdzie Hazza?- dołączył do nas Louis. Przebrał się w siwe spodnie dresowe i dopasowaną czarną koszulkę. Wyglądał gorąco. Nie wiem czy już wspominałam, ale faceci w czarnych koszulkach robią na mnie ogromne wrażenie. O Boże! O czym ja myślę!? Skarciłam się w myślach, potrząsnęłam głową delikatnie i niezauważalnie dla chłopaków żeby odgonić te durne myśli.
- Jakieś 10 minut po tobie wyszedł z domu i jeszcze nie wrócił- odpowiedział Louisowi Liam podobnie jak ja otrząsając się ze swoich myśli.
- Ohh…Niall zamówiłeś pizze?- tym razem Lou zwrócił się do blondyna.
- 7 z podwójnym serem- odpowiedział.
- Aż tyle?- zapytałam. Wiedziałam, że chłopaki jedzą więcej od dziewczyn ale aż 7 pizz? Na moje pytanie każdy wybuchnął śmiechem.
- Uwierz mi Julia, że nic się nie zmarnuje- Lou objął mnie ramieniem śmiejąc się do ucha. Wskazał na Nialla, a ten wyszczerzył się do mnie w uśmiechu.
- To jak oglądamy jakiś film?- zapytał Zayn, a każdy przytaknął. Louis ciągle obejmując mnie ramieniem pociągnął za sobą. Cała nasza piątka udała się w stronę kanapy. Usiadłam opierając się wygodnie. Z mojej prawej strony usiadł Louis. Z drugiej strony siadał Zayn, ale wyprzedził go Niall. Wskoczył na miejsce na kanapie obok mnie.
- Lubię być w środku- wyszczerzył do mnie zęby i wygodnie usadowił się wyciągając nogi na małą pufę stojącą naprzeciwko.
- Horror czy komedia?- Zapytał Liam podnosząc dwie płyty w filmem do góry.
- Horror!- krzyknęłam razem z Niellem i Zaynem. Liam kiwnął głową i wsunął płytę do odtwarzacza.
- Coraz bardziej cie lubię- szepnął mi do ucha blondyn. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- Niall też lubi horrory- odpowiedział na moje spojrzenie Zayn. Potrząsnęłam głowa na znak, że rozumiem i uśmiechnęłam się do chłopaka po lewej. Odwzajemnił uśmiech. Przenieśliśmy głowy na ekran. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To pewnie pizza- Lou wstał z kanapy i podszedł odebrać naszą kolacje. Po chwili wrócił ze stosem pudełek. Rozłożył je na stole i otworzył jedno z nich. Niall od razu sięgnął po kawałek. Ja także skorzystałam bo poczułam się naprawdę głodna. Film się zaczął i już po chwili każdy z nas zauważył, że Liam pomylił płyty i zamiast horroru zaczęła lecieć komedia dla nastolatków. Żeby już go nie męczyć postanowiliśmy, że film zostaje. W ramach przeprosin Liam poszedł do kuchni i przyniósł dla każdego szklankę i dwa kartony soku pomarańczowego. Film zdecydowanie nie był dla wymagających widzów. Wiele scen i żartów sprawiało, że co chwile wybuchaliśmy śmiechem. Wśród chłopaków czułam się naprawdę dobrze. Nie czułam dystansu między nimi i nikt z nich nie zachowywał się jak dziwnie. Wydaje mi się, że mnie polubili. Kompletnie nie czułam, że dopiero co się poznaliśmy. Mało skupialiśmy się na filmie. Chłopcy ciągle chcieli się czegoś o mnie dowiedzieć. Opowiadałam im o sobie, a oni wtrącali głupie żarty między moje wypowiedzi. Jednak kompletnie mi to nie przeszkadzało. Nagle nasze śmiechy przerwało trzaśniecie drzwi. Wszyscy zamilkliśmy. W drzwiach salonu pojawił się uśmiechnięty loczek. Przywitał się z nami głośnym i radosnym „cześć”.
- Harry chodź do nas jest Julia- krzyknął Niall i wskazał na mnie. Jego uśmiech momentalnie zszedł z twarzy gdy na mnie spojrzał.
- Chyba nie mam ochoty na film. Pójdę do siebie- dowiedział i odwrócił się tyłem. Chwile później zniknął nam z oczu. Poczułam nieprzyjemny uścisk w żołądku. Odłożyłam szklankę soku na stół.
- Chyba mu przeszkadza, że tu jestem- wyszeptałam wpatrując się w podłogę.
- Nieprawda. Nie ma po prostu ochoty na film. Pójdę z nim pogadać- Louis poklepał mnie pocieszająco po ramieniu i wstał wychodząc za Harrym. Spojrzałam na Nialla. Wzruszył tylko ramionami i ugryzł kolejny kawałek pizzy. Reszta także wydawała się niewzruszona. Wrócili do oglądania filmu jednak ja czułam się okropnie. Harremu ewidentnie przeszkadzała moja obecność. Nie bez przyczyny nagle uśmiech zniknął z jego twarzy gdy mnie zobaczył.
***

Przepraszam, przepraszam, przepraszam....
Wiem, że rozdział miał pojawić się tydzień temu, ale naprawdę nie dałam rady. W poniedziałek miałam pierwszy egzamin więc musiałam poświecić wolny czas na naukę.
Obiecałam sobie i nie tylko (tak tak o Tobie mówię tajemniczy anonimie o podpisie XX :D), że dodam coś w środę, najpóźniej w czwartek, ale nawet nie wyobrażacie sobie jaki brak weny mnie nawiedził... Zaczęłam pisać rozdział i po prostu wychodziła masakra. Bez składu i ładu. Nawet nie pomagało mi słuchanie w kółko "Valerie" w wykonaniu naszego Lou. Udało mi się dopracować rozdział dopiero dziś, przed chwilą. Nie jestem do końca z niego zadowolona. Miało być troszkę inaczej, ale ocenę pozostawię oczywiście Wam.
Ta część jest najdłuższa jak dotychczas. Mam nadzieję, że to zrekompensuje Wam prawie dwutygodniowe czekanie.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, buziaki i do następnej części!

4 komentarze:

  1. suuper! warto było czekać ;) m.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boziu, Boziu, Boziu! Po pierwsze, po raz kolejny dziękuje o wzmiankę w notce ;* Po drugie nie martw się, dużo sie nie spóźniłaś, zresztą warto było czekać! Ten rozdział jest tak cudowny, że stał się moim ulubionym <3 No i wiedziałam! Wiedziała od samego początku, że Julia będzie pracować z 1D, moja wyobraźnia i intuicja mnie nie zawiodła. No i mam nadzieję, że Harry z czasem przekona sie co do Julii.

    XX

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Końcówka najlepsza:P Musisz jak najszybciej dodać next.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :p

    OdpowiedzUsuń
  4. ufffff, dopiero teraz znalazłam czas, więc jestem ;) mam trochę do nadrobienia z rozdziałach, ale zapewne się wciągnę tak, że przeczytam w jeden dzień i potem już będę na bieżąco ;d także no, zabieram się za czytanie.
    Całuję, Panna A ;*

    [i-wont-let-you-go.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń