Sprawdzając statystyki bloga, codziennie wchodzi na niego około 20- 30 osób. Na pewno część z nich to przypadkowi odwiedzający, ale mam nadzieje, że reszta to osoby, które czytają opowiadanie więc apeluje do was: proszę zostawiajcie po sobie komentarz. To bardzo motywuje do dalszej pracy. Nie chciałabym kończyć opowiadania bo mam na niego pomysł jednak widząc po 2, 3 komentarze przy takich statystykach jest mi po prostu smutno i tracę wiarę, że to co pisze jest w jakimkolwiek procencie dobre. Jeszcze raz proszę. Jeżeli czytacie, a nie chcecie komentować na bieżąco to zostawicie tylko dziś komentarz "Czytam". Będę wiedziała, że tu jesteście i chcecie znać dalesze losy głównej bohaterki.
***
Nie miałam pojęcia co zrobić. Lisa patrzyła na mnie pytająco i tak samo
jak ja była zaskoczona. Ja tym kto do mnie dzwoni, a ona co wyrabiam z tym
telefonem. Po krótkim wpatrywaniu się w numer, a następnie w Lisę przyłożyłam
aparat ponownie do ucha.
- Kto mówi w takim razie?- zapytałam.
- Postanowiłem wziąć los w swoje ręce i nie czekać na nasze kolejne,
przypadkowe spotkanie- odpowiedział mi męki głos po drugiej stronie. Jednak ta
odpowiedź niczego mi nie wyjaśniała.
- Przepraszam, ale ja nadal nie wiem z kim rozmawiam- powiedziałam
zgodnie z prawdą.
- Louis- odpowiedział krótko chłopak, a mnie zatkało. Na widok zapewne
mojej zabawnej miny Lisa zaczęła cicho się dopytywać o co chodzi. Machnęłam jej
ręką żeby się uciszyła. Przełknęłam ślinę.
- Och tak….Cześć. Przepraszam nie poznałam głosu- zaczęłam gadać od
rzeczy. Boże… Zaśmiałam się nerwowo i czekałam co odpowie. Lisa przyglądała mi
się z wielkim zaciekawieniem.
- Przepraszam, że do ciebie dzwonie. To jest ciężko wytłumaczyć
dlaczego….i w ogóle….Ja po prostu…Co powiesz na spotkanie?- wyrzucił z siebie
po chwilowym plątaniu się w swoich słowach. Kolejny raz mnie zatkało. Nie
miałam zielonego pojęcia co odpowiedzieć.
- Tak….Ja….aa…jasne nie ma sprawy- sama nie wiem jak przeszło mi to przez
usta. Jąkałam się jak małe dziecko. Tak na prawdę nie miałam pojęcia co się
dzieje. Louis z One Direction proponuje mi spotkanie? Kolejne spotkanie!? To
musi być żart! To na pewno nie on!
- Cieszę się. Pasuje ci jutro o 19?
Kawiarnia na Abbey Road będzie ok? Nie miałem okazji odwdzięczyć się za
telefon i bluzę – jego słowa trafiały prosto do mojego ucha. Wyłączyłam się
kompletnie. Nie słyszałam co mówi do mnie Lisa. Przestałam słyszeć muzykę w
centrum, chodzących dokoła nas ludzi. Słyszałam tylko głos Louisa tak wyraźnie
jak by stał naprzeciwko mnie i mówił do mnie w zupełnej ciszy.
- Jasne, pasuje. Już się odwdzięczyłeś odwożąc mnie do domu. Nie
pamiętasz?- tym razem ja zapytałam.
- Pamiętam, ale to za mało.
- Dobrze. W takim razie do zobaczenia.
- Do zobaczenia Julio- usłyszałam jego ciepły głos i po chwili połączenie
zostało przerwane. Wszystkie otaczające mnie dźwięki powróciły.
- Kto to był!? Boże dziewczyno żyjesz!?- krzyczała do mnie Lisa machając
mi dłońmi przed oczami. Pokiwałam twierdząco głową. Wypiłam duży łyk chłodnej
już kawy bo całkowicie zaschło mi w ustach. Dziewczyna nadal wpatrywała się we
mnie pytająco.
- Louis- odpowiedziałam.
- Jaki Louis- zmarszczyła czoło zastanawiając się o kogo może chodzić.
- Ten z One Direction- rozwiałam jej wątpliwości. Wybuchła głośnym
śmiechem, ale natychmiast ucichła gdy zaczęłam jej opowiadać o historii z
koncertem, telefonem, bluzą i pierwszym spotkaniu. Z każdym moim słowem jej usta
otwierały się coraz szerzej.
Wczorajszego wieczoru po powrocie do domu Lisa jeszcze długo u mnie siedziała. Rozmawiałyśmy o Louisie. Zaczęła wpisywać coś w wyszukiwarkę internetową, a chwile później podsunęła mi laptopa pod nos. Moim oczom ukazał się Twitter chłopaka. Przeczytałam najnowszą wiadomość jaką na nim umieścił, była z przed godziny 19.
„Do trzech razy sztuka…Brać los w swoje ręce czy pozwolić mu działać?”
Na początku nie wiedziałam co to ma znaczyć i dlaczego Lisa mi to pokazuje. Jednak teraz stojąc przed szafą i zastanawiając się w co się ubrać na spotkanie jeszcze raz przypomniałam sobie o tym i zrozumiałam. Do trzech razy sztuka. Słyszałam to z jego ust już dwa razy. Ten wpis odnosił się do mnie. Padłam na miękkie poduszki na moim łóżku. O co w tym wszystkim chodzi? Ciągle zadawałam sobie to pytanie. Nie miałam zielonego pojęcia. Na to nie potrafiłam odpowiedzieć. W moim życiu nagle zaczyna się tyle dziać. Wszystko prze Kate i koncert. Od tego wszystko się zaczęło, ale jak się potoczy dalej? Czy to w ogóle jest realne? To wszystko dzieje się na prawdę? Chłopak z najbardziej znanego boysbandu na świecie umawia się ze mną? Dlaczego?
Stając przed małą kawiarnią na Abbey Road poczułam się tak samo jak kilka dni wcześniej. Ten sam zapach uderzył mnie od progu jednak mniejszym strachem niż pierwszym razem podeszłam do ukrytego w roku stolika. Tak jak ostatnio Louis już czekał. Tym razem od pierwszego kroku, którym przekroczyłam próg spoglądał na mnie z daleka. Kiedy byłam w połowie drogi wstał i nie przestając się uśmiechać lustrował mnie wzrokiem. Poczułam się pewniejsza siebie. Tak na prawdę nie wiem co dodało mi odwagi, ale dziś nie spuściłam wzroku na podłogę i nie poprawiałam nerwowo włosów. Nie wiedząc dlaczego gdy już stałam naprzeciwko chłopaka oboje zaczęliśmy się śmiać patrząc na siebie. Może to była próba rozładowania dziwnego napięcia miedzy nami? Gestem ręki wskazał mi krzesło naprzeciwko. Odsunęłam je od blatu. Z cichym brzękiem przejechało po podłodze kawiarni.
- Dwa razy kawa z mlekiem?- zapytał mnie spoglądając raz w moją stronne, a raz w stronę kelnerki, która znów w błyskawicznym tempie pojawiła się przy naszym stoliku.
- Dziś zaszaleje z latte- odpowiedziałam.
Wczorajszego wieczoru po powrocie do domu Lisa jeszcze długo u mnie siedziała. Rozmawiałyśmy o Louisie. Zaczęła wpisywać coś w wyszukiwarkę internetową, a chwile później podsunęła mi laptopa pod nos. Moim oczom ukazał się Twitter chłopaka. Przeczytałam najnowszą wiadomość jaką na nim umieścił, była z przed godziny 19.
„Do trzech razy sztuka…Brać los w swoje ręce czy pozwolić mu działać?”
Na początku nie wiedziałam co to ma znaczyć i dlaczego Lisa mi to pokazuje. Jednak teraz stojąc przed szafą i zastanawiając się w co się ubrać na spotkanie jeszcze raz przypomniałam sobie o tym i zrozumiałam. Do trzech razy sztuka. Słyszałam to z jego ust już dwa razy. Ten wpis odnosił się do mnie. Padłam na miękkie poduszki na moim łóżku. O co w tym wszystkim chodzi? Ciągle zadawałam sobie to pytanie. Nie miałam zielonego pojęcia. Na to nie potrafiłam odpowiedzieć. W moim życiu nagle zaczyna się tyle dziać. Wszystko prze Kate i koncert. Od tego wszystko się zaczęło, ale jak się potoczy dalej? Czy to w ogóle jest realne? To wszystko dzieje się na prawdę? Chłopak z najbardziej znanego boysbandu na świecie umawia się ze mną? Dlaczego?
Stając przed małą kawiarnią na Abbey Road poczułam się tak samo jak kilka dni wcześniej. Ten sam zapach uderzył mnie od progu jednak mniejszym strachem niż pierwszym razem podeszłam do ukrytego w roku stolika. Tak jak ostatnio Louis już czekał. Tym razem od pierwszego kroku, którym przekroczyłam próg spoglądał na mnie z daleka. Kiedy byłam w połowie drogi wstał i nie przestając się uśmiechać lustrował mnie wzrokiem. Poczułam się pewniejsza siebie. Tak na prawdę nie wiem co dodało mi odwagi, ale dziś nie spuściłam wzroku na podłogę i nie poprawiałam nerwowo włosów. Nie wiedząc dlaczego gdy już stałam naprzeciwko chłopaka oboje zaczęliśmy się śmiać patrząc na siebie. Może to była próba rozładowania dziwnego napięcia miedzy nami? Gestem ręki wskazał mi krzesło naprzeciwko. Odsunęłam je od blatu. Z cichym brzękiem przejechało po podłodze kawiarni.
- Dwa razy kawa z mlekiem?- zapytał mnie spoglądając raz w moją stronne, a raz w stronę kelnerki, która znów w błyskawicznym tempie pojawiła się przy naszym stoliku.
- Dziś zaszaleje z latte- odpowiedziałam.
- Jednak dwie latte- uśmiechnął się do dziewczyny, która skinęła
twierdząco głową i tak szybko ja się pojawiła zniknęła nam z oczu.
- Mam małe deja vu. Czy to już się kiedyś nie działo?- zapytałam
uśmiechając się do bruneta.
- Przepraszam, mogłem bardziej się postarać- Louis nerwowo przejechał
palcami po grzywce, która sterczała mu do góry.
- Daj spokój. Mam z tą kawiarnią miłe wspomnienia- puściłam do niego
oczko. Chłopak odwzajemnił uśmiech, którym go obdarzyłam, a ja nagle zdałam
sobie sprawę co właściwie robie. Rozmawiam, żartuje z Louisem z One Direction!
Ja taka nieśmiała Julia, która unika kontaktu z ludźmi. Nie spinam się, nie
pocą mi się dłonie, nie jąkam się i nie poprawiam nerwowo włosów spuszczając
wzrok na podłogę. Nie poznawałam siebie, ale to może i lepiej. Przynajmniej
zrobię na Louisie dobre drugie wrażenie. Tak, to chyba dobry pomysł. Tylko nie
rozumiałam tego paradoksu. Przy nowych, obcych ludziach nie mogę wydobyć z
siebie słowa, a przy Louisie Tomlinsonie jestem zabawną Julią, która niczego się
nie wstydzi i nie boi. To było co najmniej dziwne.
- Naprawdę chciałbym Ci jeszcze raz podziękować. Szczerze mówiąc długo
się zastanawiałem nad prezentem, ale w końcu stwierdziłem, że wszyscy lubią
słodycze- Louis tak szybko wymówił to zdanie, że dopiero po chwili doszło do
mnie to co powiedział. Prezent? Przecież ja nie mogę nic od niego przyjąć.
Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążyłam zaprotestować. Chłopak
pochylił się i z trzeciego krzesła wsuniętego pod nasz stolik wyjął wielkiego, okrągłego,
kolorowego lizaka na drewnianym patyku owiniętego przezroczystą folią oraz
obwiązanego czerwoną kokardą. Nie mogłam opanować śmiechu. To było takie
słodkie, zapewnie jak ten lizak! Pouczyłam się jak mała dziewczynka. Chłopak
uśmiechał się do mnie znad lizaka wyciągniętego w moją stronę i machał nim raz
w prawo raz w lewo – Nie przestane dopóki go nie weźmiesz- powiedział, a ja
chyba nie miałam wyjścia.
- Dziękuje, ale na prawdę nie trzeba było- odpowiedziałam biorąc wielki
słodycz od chłopaka- Będę go jadła chyba z miesiąc- dodałam patrząc na rozmiary
lizaka. Był co najmniej taki jak moja głowa. Kelnerka przyniosła nam nasze
kawy.
- Opowiedz mi coś o sobie- powiedział do mnie Louis opierając łokcie o
blat stolika i przyglądając mi się z brodą opartą o dłonie.
- Mieszkam w Londynie, studiuje tutaj. Z pochodzenia jestem Polką. Z mamą
przeniosłyśmy się do Anglii po śmierci mojego ojca dwanaście lat temu. Mieszkam
z nią, Tomem- jej drugim mężem i ich córką Kate czyli moją siostrą. To chyba w
skrócie moja historia. O ciebie nie musze pytać gwiazdo- odpowiedziałam mu
słodząc kawę.
- Jaka gwiazdo. Daj spokój. W ogóle nie czuje się gwiazdą. Nie lubię jak
ludzie mnie tak postrzegają. Jako zarozumiałą gwiazdkę boysbandu. Nie jestem
taki- oburzył się na mojej słowa prostując się i składając ręce na klatce
piersiowej.
- W cale cię tak nie postrzegam. Przepraszam moje słowa źle zabrzmiały-
próbowałam się usprawiedliwić. Chciałam zażartować jednak tym razem mi nie
wyszło.
- A jak mnie postrzegasz?- zapytał ponownie opierając brodę na dłoniach.
- Jako miłego i normalnego chłopaka, z którym pije kawę po raz drugi-
odpowiedziałam biorąc łyk napoju.
- Normalnego?- zaśmiał się bardzo głośno- jeszcze kilka spotkań i
zrozumiesz, że to nie jest odpowiednie słowo, ale za miłego bardzo dziękuje,
staram się- dodał i puścił mi oczko również zatapiając wargi w gorącej kawie.
Nagle zadzwonił jego telefon. Szybko wyciągnął go z kieszeni. Chwile patrzył na
wyświetlacz, a następnie wcisnął jeden z klawiszy. Dźwięk telefonu natychmiast
ucichł. Wcisnął jeszcze kilka klawiszy, a następnie schował komórkę z powrotem
do kieszeni. Szepnął ciche „przepraszam” i ponownie wziął łyk kawy wpatrując
się we mnie.
- Mam pomysł- powiedział gdy kawa już się skończyła natomiast rozmowa
trwała w najlepsze. Popatrzyłam na niego pytająco.-Jedziemy do klubu- wstał
pośpiesznie kładąc na blat stołu kilka banknotów.
- Co?! Do jakiego klubu?!- krzyknęłam zdezorientowana. Kilka starszych
osób siedzących niedaleko spojrzało w naszą stronę.
- Klub to takie miejsc gdzie pije się drinki, tańczy, poznajesz nowych
ludzi…- zaczął opowiadać.
- Wiem co to klub!- oburzyłam się, a Louis tylko się zaśmiał z mojego
zachowania.
- Skoro wiesz to nie traćmy czasu i jedźmy. Jesteśmy młodzi, zaszalejemy,
zabawimy się trochę- pociągnął mnie za rękę, żeby ułatwić mi wstanie z krzesła.
- Ale ja nie jestem odpowiednio ubrana. Nigdzie mnie nie wpuszczą- nadal
protestowałam jednak chłopak pociągnął mnie za rękę na tyle mocno, że bez
problemu wstałam z krzesła.
- Daj spokój. Wyglądasz bardzo dobrze. Poza tym ze mną wpuszczą cię
wszędzie- powiedział prowadząc mnie do wyjścia.
- No tak przecież jestem z Louisem Tomlinsonem- odpowiedziałam mu
przewracając teatralnie oczami kiedy przepuścił mnie pierwszą przez drzwi.
Usłyszałam tylko śmiech chłopaka za moimi plecami i już po chwili siedzieliśmy
w jego samochodzie. Zapięłam pasy. Louis ruszył, a ja dziękowałam sobie, że
ostatecznie ubrałam dość uniwersalny zestaw, odpowiedni na różne okazje: pudrowo
różową koszule, czarne opięte, woskowane rurki z suwakami do kostek na
nogawkach i czarne szpilki.
Czytam:P
OdpowiedzUsuńCzytam :) Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBłagam! Nie przerywaj tego opowiadania i nawet o tym nie myśl :P Co prawda trafiłam na nie dopiero dziś, ale z całą pewnością będę czytać dalej. Będę czekać i komentować każdy nowy rozdział. Piszesz w taki sposób, że czyta się bardzo szybko i ciężko sie oderwać. Naprawdę. Wiesz... Ja nigdy nie komentowałam, ale od pewnego czasu uświadomiłam sobie, że skoro Wy, autorki męczycie się, aby to wszystko wyglądało składnie, to czemu my, czytelniczki nie możemy poświęcić kilku minut na skomentowanie. Także będę komentować każdy kolejny rozdział i nawet się nie waż o zawieszaniu go ;D
OdpowiedzUsuńczytam i z niecierpliwością czekam na następny rozdział:)
OdpowiedzUsuńCzytam!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3333
http://letmeloveyou1.blogspot.com/
Uhhh... w takim momencie???
OdpowiedzUsuńNo dobra, nie gniewam się ;-)
Rozdział jest świetny i już nie mogę się doczekać następnego :-) :-D
Mega ;* Czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na rozdział 4 ; )
http://rock-me-directionerka-forever.blogspot.com/
Jezu dziewczyno! te opowiadanie jest cudowne!
OdpowiedzUsuń