piątek, 12 kwietnia 2013

Część siódma



   Kiedy minęłam już cały tłum fanek dostrzegłam Lisę. Stała przy ścianie i oglądała zawartości toreb.
- Już jestem, przepraszam, że to tyle trwało- powiedziałam szybko i schowałam książkę do torebki.
- Nie ma sprawy. To jak idziemy na kawę?- zapytała.
- Weźmiemy na wynos? Wolałabym już wracać do domu. Umieram z głodu!- odpowiedziałam, a ona tylko przytaknęła.
    Obładowane torbami wyszłyśmy na parking popijając latte z czarnych, papierowych kubków.
- Cieszę się, że mnie dziś tutaj wyciągnęłaś- wyznała mi Lisa gdy siedziałyśmy już w samochodzie.
- Nie ma sprawy- odpowiedziałam. W ciszy dopiłyśmy swoje kawy i po zapięciu pasów ruszyłam z parkingu. Tym razem przez drogę nie zamykały nam się buzie. Lisa zachwalała swoje nowe ciuchy i co chwili mi dziękowała. Wymieniłyśmy się numerami telefonów i postanowiłyśmy się jeszcze spotkać. Zaproponowałam, że pokarze Lisie Londyn, a ona nie zaprzeczyła. Kiedy pożegnałyśmy się i odprowadziłam wzrokiem moją nową sąsiadkę do drzwi jej mieszkania poczułam, że wypełniłam dzisiejszą misję. Blondynka wyglądała cudownie w nowych ciuchach.
Kiedy weszłam do domu mama właśnie szykowała się do wyjścia.
- Już miałam do ciebie dzwonić. Daj szybko kluczyki bo muszę jechać na to spotkanie- przywitała mnie od progu. Ja wyciągnęłam kluczki z torebki i je jej podałam.
- Jak nowa sąsiadka?- zapytałam ściągając buty.
- Bardzo miła kobieta. Pracuje jako dekoratorka wnętrz- odpowiedziała mi w pośpiechu zakładając czarne szpilki.
- Lisa też jest bardzo miła- powiedziałam patrząc na rodzicielkę.
- Cieszę się skarbie, że poznałaś nową koleżankę, ale naprawdę nie mogę rozmawiać. Lecę bo się spóźnię. Będę za jakieś dwie, trzy godziny. Odbiorę przy okazji Kate od tej koleżanki. Tom wróci dziś późno więc zrób tylko coś dla siebie do jedzenia. Pa.
- Pa, powodzenia- uśmiechnęłam się na pożegnanie i zamknęłam drzwi za mamą.
Z zamrażalnika wyciągnęłam mała pizzę z salami i ustawiając odpowiednią temperaturę w piekarniku włożyłam ją do środka. Kiedy pizza była gotowa polałam ją wielką ilością keczupu i udałam się w stronę kanapy w salonie. Rozłożyłam się z jedzeniem na kanapie i włączyłam telewizor. Ten dzień zakupów naprawdę mnie zmęczył, a co było najśmieszniejsze nie kupiłam nic sobie. Wszystkie ciuchy były dla Lisy. Nagle przypomniałam sobie o książce. Otworzyłam torebkę, która leżała niedaleko i wyciągnęłam biografie. Z zaciekawieniem otworzyłam na środku. Historia zespołu, fakty o chłopakach, dużo zdjęć. Nie chciałam się zagłębiać w treść. Dam dzisiaj Kate, a jak przeczyta to ja z chęcią będę następna. Przewertowałam szybko od ostatniej do pierwszej strony i nagle moim oczom ukazała się strona z autografami. Przeczytałam to co napisali chłopcy i nie mogłam w to uwierzyć. Przeczytałam po raz drugi. Chyba mi się przewidziało!

„Niall, Zayn, Liam, Harry i Louis dla Kate, naszej najwierniejszej fanki, siostry prześlicznej i przemiłej Julii. Buziaki!” 

Nie przewidziało mi się. Czytając po raz setny tą dedykacje ciągle była taka sama. Louis zamiast umieścić tylko swoje imię dodał kilka słów od siebie. Z jednej strony byłam na niego zła, ale z drugiej cieszyłam się i uśmiechałam pod nosem za każdym razem gdy patrzyłam na to zdanie.

   Ze snu wyrwało mnie otwieranie drzwi i tupot stóp Kate wbiegającej do salonu. Podniosłam się szybko z kanapy. Z telewizora dobiegały ciche rozmowy bohaterów filmu, który był tak ciekawy, że w trakcie oglądania zasnęłam. Przetarłam zaspane oczy, a obok mnie pojawiła się roześmiana siostra. Zamiast się ze mną przywitać dostrzegła prezent.
- Biografia One Direction!- zapominając o bożym świecie wykrzyknęła z radością.
- Mój spóźniony prezent na urodziny dla ciebie. Wszystkiego dobrego jeszcze raz. Przepraszam. Nie zdążyłam zapakować- powiedziałam do niej zakrywając usta bo wydobyło się z nich krótkie ziewnięcie. Kate spojrzała najpierw na mnie, później na książkę i znów na mnie.
- Naprawdę?!- zapytała z niedowierzaniem.
- Tak, a spójrz tutaj- podniosłam książkę z kanapy i otworzyłam na pierwszej stronie. Kate zaczęła piszczeć- zauważyła podpisy chłopaków. Nagle przypominałam sobie o dopisku Louisa i zaczerwieniłam się gdy Kate czytała, ale była tak podekscytowana prezentem, że chyba nic podejrzanego nie zauważyła.
- Co to za krzyki?- mama weszła do salonu. Kate od razu do niej podbiegła i zaczęła pokazywać swój prezent. Rodzicielka uśmiechnęła się do mnie i z zaciekawianiem słuchała swojej młodszej córki, a ja wstałam z kanapy i zaczęłam sprzątać nadgryzione kawałki pizzy.

   Wyszłam z łazienki owinięta samym ręcznikiem. Bosymi stopami przeszłam kilka kroków po miękkim dywanie. Usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam czesać długie brązowe włosy. Nagle zawibrował mój telefon. Spojrzałam w bok i zauważyłam lekkie światło wyświetlacza.

„Wycieczka po Londynie nadal aktualna? Już nie mogę się doczekać, wpadnę do Ciebie jutro po śniadaniu!
PS założę nowe ciuchy, nie martw się ;)”

Przeczytałam krótkiego smsa od Lisy i uśmiechnęłam się do siebie. Nie lubiłam zawierać nowych znajomości. Z natury byłam samotnikiem jednak cieszyłam się, że poznałam tą dziewczynę. Może w cale nie jest dobrze ciągle być samemu? Nawet samotnikowi czasem potrzebna jest osoba do której można się odezwać. Po rozczesaniu włosów i przebraniu w piżamę przykryłam się zimną kołdrą. Po kilku minutach ogrzała się ciepłem mojego ciała i zrobiło się całkiem przytulnie. Zgasiłam mała lampkę nocną, która dawała jedyne światło w pokoju i wpatrując się w sufit zaczęłam obmyślać jutrzejszą wycieczkę po Londynie.

   Ciche wibracje telefonu wybrudziły mnie ze snu. Zaciskałam mocno powieki. Nie chciałam się budzić! Te pyszne truskawki z bitą śmietaną i czekoladą miały taki realistyczny smak w moim śnie! Kiedy bezpowrotnie utraciłam je z oczu sięgnęłam niechętnie pod poduszkę. W tej samej chwili komórka przestała wibrować.
- No chyba sobie żartujesz!- krzyknęłam tak głośno na ile byłam w stanie.
- Tak, a przy tym świetnie się bawię!- usłyszałam czyjś głos za plecami. Natychmiast się rozbudziłam. W błyskawicznym tempie przekręciłam się na drugi bok. Na krześle obok biurka siedziała Lisa. W dłoni trzymała telefon który obracała w palcach. Nie miałam zielonego pojęcia co ona tutaj robi. Jakim prawem siedzi w moim pokoju nad ranem!? Przyznam, że byłam trochę wkurzona i zdziwiona za razem. – Twoja mama mnie wpuściła. Dobrze, że przyszłam przed jej wyjściem do pracy. W innym razie stałabym pod drzwiami i dzwoniła dzwonkiem. Byłabyś wtedy jeszcze bardziej wkurzona bo musiałabyś zejść na dół. Ile można spać?! Czekam już tu z godzinę aż się obudzisz- dodała blondynka widząc po mojej minie, że nie byłam zadowolona.
- Miałaś przyjść po śniadaniu- rzuciłam w jej stronę poduszką podnoszą się z łóżka.
- Jestem już od 2 godzin po śniadaniu- odpowiedziała mi łapiąc poduszkę tuż przed twarzą. Bezczelna. Jednak gdy zobaczyłam jej ciuchy od razu przeszła mi złość. Nasze wczorajsze zakupy świetnie prezentowały się na ciele dziewczyny.

   Niestety ani mama ani Tom nie zostawili samochodu. Byłyśmy zmuszone poruszać się po Londynie metrem i autobusami. Ta mała zmiana sprawiła, że o wiele więcej czasu poświęcałyśmy na dojazdy do punktów wycieczki, które chciałam pokazać Lisie. Nie była tym zniechęcona. Świetnie się bawiła. Około godziny 20, zmęczone dniem pełnym wrażeń siedziałyśmy w Harrods popijając gorącą kawę z mlekiem. Musze przyznać, że ja też świetnie się bawiłam. Odwiedziłam wiele miejsc w Londynie, w których już dawno nie byłam. To przypomniało mi jakie to miasto jest cudowne i, że na prawdę je kocham. Przez tyle spędzonych wspólnie godzin świetnie dogadywałyśmy się z Lisą. Miałyśmy podobne poczucie humoru i spojrzenie na pewne sprawy. Mogę szczerze przyznać, że cieszę się, że ją poznałam. Naszą zaciętą rozmowę przerwał dzwonek mojej komórki. To na pewno mama lub Tom. O Boże zapomniałam im zostawić jakąkolwiek informacje gdzie i z kim jestem! Bez spoglądania na wyświetlacz odebrałam połączenie.
- Mamo, Tom za chwilę będę zbierać się do domu, jestem z Lisą wszystko w porządku- wypowiedziałam szybko to zdanie czekając na ich odpowiedź.
- Cześć…Przykro mi ale z  tej strony ani Tom ani mama- usłyszałam i natychmiast odsunęłam telefon od ucha. Tym razem spojrzałam na wyświetlacz. Nie wyświetlało się ani „Mama” ani „Tom”. Dzwonił do mnie całkiem obcy numer, który pierwszy raz widziałam na oczy.

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział, teraz pytanie - kto dzwoni do Julii???
    Pisz szybciutko ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ! :) Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. zyskałaś nową obserwatorkę :3
    blog cudowny, fajna historia, cieszę się że znalazłam Twojego bloga i z niecierpliwością czekam na kolejną część :3
    buziaki
    ~misia8848 <3

    OdpowiedzUsuń