sobota, 18 maja 2013

Część jedenasta



Dzisiejszej nocy spało mi się wyjątkowo dobrze. Nie wiedziałam czy po prostu przyjęłam wygodną pozycję na łóżku czy z nadmiaru alkoholu i stanu upojenia przestałam zwracać uwagę na to jak śpię.  Nieważne. Ważne było to, że wstałam całkowicie wypoczęta. Nikt nie przeszkodził mi i nie obudził na ranem jak to zazwyczaj mama i Tom mieli w zwyczaju zbierając się do pracy. Ważne było też to, i całkowicie mnie zdziwiło, że nie miałam kaca i nie bolała mnie głowa. Co prawda lekko zaschło mi w ustach, ale natychmiast sięgnęłam bo butelkę z wodą niegazowaną, która przyniosłam tu wczoraj przed zaśnięciem i postawiłam jak najbliżej łóżka wiedząc o tym, że po przebudzeniu moje wargi i gardło będą wołały o ratunek. Odkręcając butelkę miałam wrażenie, że moje gardło już nie może się doczekać chłodnej wody spływającej w dół do wnętrza ciała. Dość szybko pozbyłam się niebieskiej zakrętki i trzymając plastikowy otwór mocno przy wargach wlewałam do ust chłodną ciecz. Piłam i piłam, i miałam wrażenie, że za jednym podejściem opróżnię całą butelkę. Moje pragnienie było większe niż początkowo się spodziewałam. Po kilku długich chwilach z ulgą odsunęłam butelkę. Czułam jak woda płynie z przełyku do wnętrza mojego organizmu. Było to dziwne, ale zarazem przyjemne uczucie.
Sięgnęłam dłonią pod poduszkę aby sprawdzić godzinę. Jednak po chwili obmacywania materaca nie napotkałam telefonu. Stwierdziłam, że zapewne wczoraj nie pomyślałam o tym żeby wyciągnąć go z torebki. Wstałam leniwie z łóżka i odpięłam klamrę czarnej torby. Już po chwili spoglądałam na wyświetlacz telefonu który pokazywał godzinę 14. Nie wierzyłam własnym oczom, że udało mi się przespać prawie cały dzień. No cóż musiałam wrócić wczoraj bardzo pijana. Oprócz godziny spostrzegłam także jedna nieodebraną wiadomość. Była od Lisy. Odczytałam ją szybko.

„Opowiadaj jak było?!!”

Zaśmiałam się pod nosem czytając ta krótką treść. Bez zastanowienia odpisałam zgodnie z prawdą:

„Cudownie…”

Nie czekałam długo na kolejną wiadomość Lisy:

„Będę za godzinę!”

Odkładając telefon na biurko zauważyłam ciekawą rzecz wystająca z mojej torby. Pociągnęłam za przezroczysta filię i już po chwili trzymałam w rękach wielkiego lizaka od Lou. No tak. Przecież dostałam go od niego w kawiarni. Zaśmiałam się cicho przypominając sobie jak machał nim raz w prawo raz w lewo. Wariat…

Czekając na przyjaciółkę zrobiłam sobie płatki mlekiem na śniadanie. Znalazłam także kartkę na lodówce informującą, że mama i Tom są w pracy, a Kate u przyjaciółki. Miałam cały dom dla siebie, ale nie zamierzałam robić nic szalonego. Po prostu weszłam z powrotem na górę do mojego pokoju i włączyłam laptopa aby sprawdzić facebooka, twittera oraz pocztę. Odnośnie ostatniego chyba nie sprawdzałam jej od kilku dobrych miesięcy. Wiele reklam, spamu i niepotrzebnych wiadomości. Zaznaczyłam je wszystkie i chciałam usunąć jednak moją uwagę przykuły dwa maile wysłane w dość dużym odstępstwie czasu. Były to maile z mojej uczelni. Szybko przeczytałam pierwszy nie wiedząc czego mogę się spodziewać. Został wysłany w połowie maja.

„Przypominamy, że obowiązkiem studentów, którzy zaliczyli rok pierwszy i chcą kontynuować studia na naszej uczelni są obowiązkowe praktyki.
Informujemy i przypominamy także, że od tego roku nasza uczelnia umożliwia wysłanie studentów na praktyki.
Mają Państwo możliwość dopisania się na listę zainteresowanych  do dnia 10 czerwca, która umożliwi udział w praktykach.
Jeżeli nie chcą Państwo w nich uczestniczyć istnieje możliwość odbycia praktyk we własnym zakresie. W tym celu należy zgłosić się do dziekanatu odpowiedniego wydziału zgodnego z kierunkiem studiów do dnia 1 września po dzienniczek praktyk.
Termin złożenia wypełnionego dzienniczka praktyk upłynie 15 października. Niedostarczenie wypełnionego dzienniczka praktyk w tym terminie bę
dzie skutkowało usunięciem z listy studentów.”

Kiedy przeczytałam ta wiadomość oblał mnie zimny pot. Była połowa lipca więc możliwość udziału w praktykach zapewnionych przez uczelnie była już niemożliwa. Jak mogłam zapomnieć a tak ważnej sprawie?! Przecież w ciągu roku akademickiego przypominano nam o tym przynajmniej raz na tydzień. Jednak ja zapomniałam. Najpierw byłam zajęta uczeniem się do egzaminów na sesje, a teraz kwitło moje życie towarzyskie i nie miałam nawet chwili na sprawdzenie poczty. Byłam na siebie zła. Bardzo zła. Przez moją nieuwagę będę musiała załatwiać sobie sama praktyki. Tylko ciekawe gdzie? Nie miałam żadnego pomysłu… Została jeszcze ta druga wiadomość. Podejrzewałam co jest w niej napisane jednak mimo wszystko odczytałam. Wiadomość została wysłana 13 czerwca.

„W związku z tym, że nie znaleźliśmy Pani nazwiska na liście osób zainteresowanych praktykami zapewnianymi przez naszą uczelnie informujemy, że musi Pani odbyć je we własnym zakresie. W związku z tym informujemy, że po dzienniczek praktyk należy zgłosić się do dnia 1 września do dziekanatu, odpowiedniego wydziału zgodnego z Pani kierunkiem studiów.
Informujemy także, że termin złożenia wypełnionego dzienniczka praktyk upłynie 15 października. Niedostarczenie wypełnionego dzienniczka praktyk będzie skutkowało usunięciem z listy studentów.”

Moje podejrzenia co do treści drugiego maila całkowicie się sprawdziły. Ze zrezygnowaniem głośno wypuściłam powietrze z ust. Zatrzasnęłam ze złością laptopa i oparłam się wygodnie o miękkie wykończenie oparcia krzesła. Odepchnęłam się nogami od podłogi i okręciłam kilka razy na krześle obrotowym. Po chwili zaczęło mi się kręcić w głowie więc zaprzestałam tej zabawy.

Zadzwoniłam już do przynajmniej sześciu osobistych stylistek, salonów mody czy czegokolwiek innego związanego z modą, których numery telefonów znalazłam w internecie. Nigdzie nie mają miejsc, nie zajmują się takimi sprawami lub miejsca zostały już zajęte. Ze spotęgowaną złością rzuciłam telefonem. Na szczęście byłam na tyle rozważna i na miejsce lądowania mojego niezastąpionego i niezwykle potrzebnego do życia gadżetu wybrałam miękkie łóżko. Telefon odbił się kilka razy od kołdry i ostatecznie zastygł nieruchomo na poduszce. Ponownie obróciłam się kilka razy na obrotowym krześle próbując wymyślić kolejne etapy szukania miejsca do odbycia praktyk. Wykorzystałam już wszystkie numery znalezione w internecie więc zostało jedynie wybrać się na wycieczkę po Londynie. Nie uśmiechało mi się chodzenie z jednego miejsca do drugiego i proszenie o praktyki. Nie wiedziałam na kogo mogę trafić i oczywiście nie miałam pojęcia gdzie szukać. Jednak nie mogłam być na nikogo zła. Byłam sama sobie winna. Gdybym trzymała się terminów już dawno miałabym ten problem z głowy. Na dzisiejsze błądzenie po mieście było już za późno. Zanim bym się ogarnęła i dojechała do centrum byłaby godzina 18. Jutro z samego rana postaram się to załatwić. Mam nadzieję, że uda mi się namówić Lisę, żeby pojeździła ze mną. Samemu zanudziłabym się na śmierć.

Niecałe pół godziny później siedziałam z moją przyjaciółką na dużej huśtawce z tyłu mojego domu. Opierałyśmy się wygodnie o puchowe obicie drewna i co jakiś czas lekko odpychałyśmy się od ziemi aby huśtawka była w ciągłym, ale delikatnym ruchu.
- Pojadę jutro z tobą i zobaczysz, że coś znajdziemy. Nie martw się tymi praktykami. Jeszcze masz sporo czasu- Lisa pocieszała mnie gdy opowiedziałam jej o mailach z uczelni. Ja ciągle byłam tym zdenerwowana, zasmucona i wkurzona. Te trzy różne emocje zmieszały się ze sobą w moim ciele i sama nie wiedziałam która jest w danej chwili górą.
- Dzięki- odpowiedziałam ściskając kubek z chłodna już herbatą.
- Przestań już o tym myśleć i opowiadaj mi w końcu jak było wczoraj z Louisem!- wykrzyknęła nagle podekscytowana. W pierwszej chwili zdziwiłam się jej ciekawością. Nie była wielką fanką chłopaków. Co prawda lubiła ich muzykę, wiedziała o nich trochę więcej niż ja, ale nie uważała się za directionerkę. Jednak była ze mną gdy Lou poprosił mnie telefonicznie o spotkanie. Wytłumaczyłam jej później całą sytuację z chłopakiem od samego początku i gdybym to ja nią była i ona miała by szansę aby spotkać się z jedną z gwiazd muzyki też byłabym teraz podekscytowana i nie obchodziło by mnie w tej chwili nic innego niż usłyszeć z ust mojej przyjaciółki jak wypadła pierwsza randka. Nie, słowo „randka” chyba nie jest najlepszym określeniem. Jak wypadło kolejne spotkanie? O tak jest lepiej, ale z drugiej strony może to była randka? W końcu Lou odprowadził mnie do drzwi, pocałował na dobranoc… Zauważyłam, że Lisa z wyczekiwaniem się we mnie wpatruje więc natychmiast przerwałam swoje przemyślenia.
- Pisałam ci, że było naprawdę cudownie- opowiedziałam i momentalnie opuściłam głowę w dół kiedy po raz kolejny przed moimi oczami stanęła scena pocałunku. Poczułam, że się czerwienie. Nie byłam przyzwyczajona do zwierzania się przyjaciółkom. Nigdy żadnej nie miałam. Co prawda nie byłam pewna czy mogę nazwać Lisę przyjaciółką, ale chyba tak skoro dobrze się dogadywałyśmy, spotykałyśmy dość często i rozmawiałyśmy o chłopakach.
- O Boże ty się czerwienisz?! Co między wami zaszło?!- Lisa prawie podskoczyła. Jej oczy rozbłysły jakby spodziewała się zaraz usłyszeć pikantne szczegóły.
- Tak naprawdę nic nie zaszło- odpowiedziałam przechylając kubek do ust, aby się napić.
- Gdyby nic nie zaszło nie czerwieniłabyś się tak!- dziewczyna ciągle trwała przy swoim.
- No dobra..- zrobiłam chwilową przerwę. Lisa z niecierpliwością wpatrywała się we mnie trzymając kubek tym razem blisko twarzy, oparty o wargi.- Lou zabrał mnie do klubu. Było bardzo miło. Świetnie się bawiliśmy i tańczyliśmy przy wolnej piosence, a na pożegnanie pocałował mnie w policzek- usłyszałam zadowolony piski Lisy.
- Poproszę o szczegóły!- wykrzyknęła wymachując rękami. Spowodowało to wylanie się połowy jej herbaty na trawnik. Zaśmiałam się donośnie z jej ruchów, a gdy już się uspokoiła wzięłam dwa głębokie wdechy i zaczęłam opowiadać jej o szczegółach wczorajszego wieczoru. 

***
Cześć! :D Dziś zamiast na górze notka ode mnie na dole.
Po pierwsze muszę przyznać, że za napisanie rozdziału zabrałam się dopiero wczoraj, a skończyłam przed chwilą…
Na samym początku prowadzenia bloga miałam napisane 8 rozdziałów w przód i stwierdziłam, że zanim je dodam to do tego czasu napisze całe opowiadanie w Wordzie i niczym nie będę musiała się martwić. Niestety jestem chyba zbyt leniwa, ale nie bójcie się. W głowie mam ułożony plan każdego rozdziału. Wystarczy tylko dać mi porządnego kopa w tyłek żebym siadła go napisać. Takiego porządnego kopa daje duża ilość komentarzy, ale nie chce nic sugerować… :D
Po drugie chciałabym powitać w moich skromnych, blogspotowych progach nowa czytelniczkę Domi :* Bardzo się cieszę, że podoba Ci się opowiadanie i mam nadzieje, że zostaniesz ze mną do końca
;) Zapraszam Cie do ramki obserwatorów jeśli chcesz być na bieżąco z nowościami.
Po trzecie mam nadzieje, że nie zawiodłam Was rozdziałam i chociaż nie pojawił się w nim Lou i było wiele opisów nadal czekacie na dalsze losy bohaterki.
Ostatecznie pozdrawiam wszystkich czytających bardzo serdecznie! Buziaki i do następnego razu! ;)

6 komentarzy:

  1. dziękuje za wspaniałe przywitanie w twoich progach, nie musisz się o nic martwić zostanę z tobą z przyjemnością o ile wrzucisz od czasu do czasu nową część twojego opowiadania, czytając kolejne części przypominam sobie siebie jak pisałam opowiadanie, a może i dzięki toobie wrócę do pisania ? zobaczymy :) czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej hej! Przeczytałam :D i komentuję jak zawsze.
    Ogólnie to mam już swoje wyobrażenie na temat kolejnych części, teraz będę czekać na kolejny rozdział. Jestem ciekawa czy moje przeczucia sie sprawdzą :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Super blog dziś go znalazłam a już się uzależniłam pisz dalej xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. super blog !!! jestem ciekawa tej historii oby tak dalej ! ;) weny życzę ♥m.

    OdpowiedzUsuń